Dystanse personalne

Pewnego dnia odwiedziła mnie Magdalena (dane umożliwiające identyfikację osoby zostały zmienione) zamierzająca znaleźć wreszcie pracę, do której będzie chodziła z radością. Poddała się z ochotą testowi predyspozycji zawodowych i od słowa do słowa z rozmowy o relacjach w pracy przeszłyśmy na grunt prywatny. Nazwanie i usystematyzowanie mglistego i niespójnego obszaru zawodowego wywołało nie nowy już temat dystansów personalnych.

Magdalena wychodziła ze spotkania z uśmiechem na twarzy:

– Wyjaśniłaś mi wreszcie to, co powodowało ciągłe napięcie pomiędzy naszą rodziną a moją bratową! Ona ma większą strefę intymną, w którą ciągle wkraczamy! Dlatego odbieramy ją jako taką „zimną rybę” a ona pewnie czuła się osaczona! – mówiąc to ściskała mnie za ramię i potrząsała moją dłonią.

Pomyślałam wtedy (nie pierwszy raz z resztą) jak wiele prawdy jest w stwierdzeniu, że „nauka to potęgi klucz”. Potęgi w każdej dziedzinie życia, również w procesie tworzenia tej najważniejszej komórki społecznej, jaką jest rodzina. I tak to Edward Hall – etolog, który opisał wymiary dystansów społecznych (granic „personal space”) we wspaniałej książce „Ukryty wymiar”[1] – uszczęśliwił kolejnego człowieka, borykającego się z układaniem relacji rodzinnych.

Hall opisał 4 dystanse personalne:

  1. Dystans intymny (strefa najbliższa: od skóry do ok. 45 cm. Sfera zarezerwowana dla bardzo bliskim nam osób (mąż, żona, chłopak, dziewczyna, dziecko)
  2. Dystans indywidualny (od 45 do 120 cm –  strefa prywatna, dostępna dla ludzi nam znanych: przyjaciół, dobrych znajomych, rodziny.
  3. Dystans społeczny (od 120 do 360 cm –  dystans dla ludzi obcych i znajomych, z którymi nie wiążą nas zażyłe stosunki. W tym dystansie załatwiane są także wszelkie oficjalne sprawy (np. kontakt z urzędnikami)
  4. Dystans publiczny (powyżej 3,5 metra. Taka odległość zachowywana jest wobec osób publicznych)

Granice te są bardzo płynne i wyznaczane indywidualnie przez różne osoby. Różne też są też powyższe strefy w odmiennych kulturach.

Po dziś dzień wspominam, jak pewnego dnia, jeszcze w liceum, obserwowałam rozmawiające koleżanki, które przebyły cały korytarz szkolny: jedna cofając się, a druga „goniąc” tę pierwszą.  Basia, mająca strefę prywatną o niewielkim zasięgu, uwielbiała rozmawiać trzymając głowę niemalże na ramieniu rozmówcy, Ania natomiast potrzebowała dystansu, by czuć się komfortowo. Każdy z nas pewnie mógłby przytoczyć kilka takich przykładów z życia…

Respektowanie granic personalnych osób, z którymi się spotykamy wpływa bezpośrednio na odbiór naszej osoby przez innych dlatego warto o nich pamiętać, szczególnie w kontaktach biznesowych.

canstockphoto0156658

[1] Edward Hall: Ukryty wymiar. Warszawa: Muza SA, 2001